Opublikowany przez: LwiaMatka
Autor zdjęcia/źródło: Uczymy dziecko stawiać granice @Background photo created by freepic.diller - www.freepik.com
Balansowanie pomiędzy wychowaniem dzieci w bezkrytycznym posłuszeństwie versus pozbawionym jakichkolwiek granic wychowaniu tzw. bezstresowym, przypomina zaburzenia z gatunku border line. Czy możliwym jest posiadanie bliskiej relacji z dzieckiem przy jednoczesnym zdroworozsądkowym odmawianiu wybranych działań? Czy możemy powiedzieć dziecku NIE i dalej być przez nie „lubianym”?
Wielu rodziców aktualnie dorosłego pokolenia, praktykowało technikę wychowawczą (zazwyczaj bezrefleksyjnie powielając schemat postępowania swoich rodziców) „ wchodzenia w rolę” rodzica. Tak, jakby od momentu pojawienia się dziecka w rodzinie przestawali być sobą, a stawali się nową jednostką operacyjną - „Rodzicem”. Tak przedstawiony dziecku „Rodzic” to twór mówiący o sobie zawsze w trzeciej osobie („Poczekaj synku, mama teraz rozmawia z panią”), zajmujący się wyłącznie rodzicielskimi obowiązkami, zajęty rodzicielstwem i (najważniejsze) poświęcający się dla rodziny i rodzicielstwa. Jest trochę bezosobowy, nie ma własnej tożsamości (miał ją kiedyś, kiedy nie było dzieci – osobowość „Rodzica” skończyła się wraz z nadejściem dzieci i taki też komunikat z tej postawy dzieci otrzymują). Skupia się na „rodzicowaniu” czyli wydawaniu nakazów, zakazów, wytycznych, zasad i nakładaniu ograniczeń. Nie ma tylko swoich spraw i własnego życia. Pytanie, które nasuwa się jako pierwsze – czy taka osoba może być dla dziecka autorytetem? Czy dziecko chętnie podąży za takim przykładem i posłucha odgórnie narzuconego „Zrób jak ci mówię i nie dyskutuj!” z przekonaniem, że ma to sens?
Rzeczywistość pokazuje, że nie. Dzieci wychowane w domach nasyconych imperatywem bezwarunkowego posłuszeństwa, jako dorośli i również rodzice, popadali w skrajność kierując się w stronę wychowania tzw. bezstresowego („Skoro mi było źle w autorytarnym domu, wystarczy że będę robić odwrotnie niż moi rodzice, a moje dzieci będą szczęśliwe”). To niestety także wychowawcza pułapka, której przykre konsekwencje jesteśmy już w stanie socjologicznie odnotować, zmierzyć i zbadać („bezstresowe” pokolenie ludzi nie biorących odpowiedzialności za własne działania, osób bez zahamowań, egoistów i narcyzów). Zatem jaki rodzic jest rodzicem, budzącym niekłamany szacunek swoich dzieci? Jaki rodzaj rodzica ma szansę powiedzieć dziecku NIE i wyjść z tego bez szwanku na wizerunku? Wbrew pozorom odpowiedź jest prostsza niż może się wydawać. To rodzic, który mimo rodzicielstwa jest osobą integralną. Człowiek, który miał odwagę pozostać sobą.
Rodzic, który pozostał sobą, to ciekawa postać. Ma swoje pasje, rezerwuje sobie na nie czas i nie jest monotematyczny. Stawia własne granice (np. poprzez jasne formułowanie komunikatów „chcę” ,„nie chcę”, „lubię”, „nie lubię”) i tym samym szanuje jasne wyrażanie potrzeb i oczekiwań przez innych. To osoba, która wyraża się jasno i bez ogródek. Rodzic – przewodnik, który zamiast fileta na talerzu daje wędkę i sposób na złapanie ryby. Rodzic, który mówiąc NIE, nie pozostawia dziecka w poczuciu odrzucenia jego potrzeb czy autorytarnego władztwa silniejszego nad słabszym. Dając sobie prawo do niezgody (postawienia granicy) na coś, oddaje prawo dziecku do jego własnej reakcji (i emocji) związanej z odmową. Nigdy nie wyśmiewa reakcji dziecka na odmowę, która z punktu widzenia dziecka jest jedyną zasadną w danym momencie. Pokazując jak odmawiać i jak przyjmować odmowę w sposób niegodzący w integralność drugiego człowieka, uczy dziecko jak zarządzać własną gospodarką uczuć i emocji w przyszłości. Jak komunikować własne granice i radzić sobie z granicami innych.
Uznany duński terapeuta rodzinny i pedagog, Jesper Juul w swojej książce „NIE z miłości” pisze: „Należy zaspokajać potrzeby dziecka, ale nie wolno wyrzekać się własnych. Kto bowiem neguje własne potrzeby, wkrótce poczuje, że życie go przerasta – a winę za to zrzuci na dziecko”. Jest to nic innego jak pochwała zdrowego egoizmu rodzica, który z szacunkiem odnosząc się do siebie jako człowieka, takiego samego podejścia uczy swoje dzieci. Nawet poprzez odmowę (szczerze i z szacunkiem do dziecka wyjaśniając swoje powody, np. Przykro mi, że tak się czujesz. Mam nadzieję, że niedługo Ci przejdzie lub Rozumiem, że jesteś rozczarowany, masz do tego prawo) można zachować szacunek i dobrą relację z dzieckiem.
Zamiast tworzyć kolejne i kolejne zakazy, „umowy” czy wyrwane z kontekstu „zasady życia w rodzinie”, więcej skuteczności przyniesie rodzicom pokazanie dzieciom swoich własnych granic. Dzieci uczą się przez przykład. Konieczność stosowania się do wymyślonych przez rodzica reguł „tylko dla dzieci” rodzi bunt, niechęć do współpracy i w konsekwencji tego frustrację. Bo dzieci kochają współpracować z dorosłymi i zbierać wspólne plony z korelacji typu win-win, w której obie strony zwyciężają i są zadowolone. A więc zamiast nie podpartego żadnym argumentem komunikatu: „Nie wolno zrywać kwiatów z ogródka mamy!”, lepiej pokazać dziecku na bazie własnych granic dlaczego jest to działanie niepożądane, tj. „Nie chcę, abyś zrywał kwiatki z ogródka mamy. Czekała, aż zakwitną cały rok i bez nich ogród będzie pusty”. Z tak postawionego komunikatu wypływa kilka korzyści:
- dziecko nie czuje autorytarnego charakteru zakazu (z uwagi na to, że jest słabszym dzieckiem a rodzic silniejszym opiekunem),
- dziecko widzi, że jest to wyraźna prośba rodzica (który „nie chce”, aby kwiaty zostały zerwane),
- dziecko dowiaduje się o prawdziwej motywacji prośby rodzica (kwiaty to plony ciężkiej pracy na wiosnę, ogród bez kwiatów będzie pusty i nieładny),
- dziecko może samodzielnie podjąć decyzję o niezrywaniu kwiatów (ma poczucie sprawstwa, a więc liczenia się z jego zdaniem),
- dziecko czuje, że jest ważnym partnerem w rozmowie z rodzicem, a jego emocje nie są lekceważone.
Mówienie dziecku o własnych granicach (zamiast wytyczaniu granic dziecka za nie) pozwala też wzajemnie lepiej się poznać. Uczy też stawiania własnych granic – w przyszłości, poprzez naśladownictwo rodzica komunikującego wprost własne granice, dziecko będzie potrafiło równie wyraźnie mówić o swoich. To bardzo cenna umiejętność wpływająca na poczucie własnej wartości i integralności.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.